Czas zachrzania jak głupi. Dopiero co odczytywałam wynik testu ciążowego, dopiero co zwracałam ulubione płatki chocapic, dopiero co chodziłam z balonikiem, dopiero co wróciłam do domu z tym moim małym brzdącem! Spodziewałam się, że ten dzień nadejdzie szybko, ale żeby aż tak? I czy to może być dla mnie pretekstem do uściśnięcia ręki starości? Moje dziecko za miesiąc odbierze swój własny dowód osobisty. I co ja teraz pocznę?!
Ja tu tylko żartuję, ale dla mnie samej ten kawałek plastiku to było na prawdę coś wielkiego. Mając naście lat czekałam niecierpliwie do tej magicznej 18-stki, a potem zaczęło się coś zupełnie nowego. I wiele rzeczy się skończyło. A teraz moja maluda staje przed pulpitem i za pomocą tatowej ręki wyklikuje bilecik i czeka w kolejce do okienka. Moja mała maluda!
Kilka godzin wcześniej była u fotografa, kurczę, dorosła pannica już. Pozowała cudnie (dostała nawet własny portret w większym formacie - gratiis), a w domu oczywiście zdjęcia były rozchwytywane. Dla jednej babci jedno, dla drugiej jedno, dla mamuśki chrzestnej jedno, dla mnie jedno, dla pani urzędniczki aż dwa (zachłanna ta bestyja!) i... niestety, dziadkowie, tatuś drogi i cała rzesza cioteczek już się nie załapią. Limit wyczerpany. Ach, to się nazywa popularność! Świeżo upieczone foteczki rozeszły się jak ciepłe bułeczki, dobrze, że obeszło się bez autografów. To znaczy: póki co...
Wracając do urzędu, oczywiście musiałam powstawiać parafki, bo wniosek był źle wypełniony ("Nie ma czegoś takiego, jak kolor oczu szaroniebieski. Tu ma pani paletę i proszę wybrać: albo szare albo niebieskie"). Do tego pani moja z okienka wdała się w rozmowę z koleżanką, która stała obok mnie, ale swoją obfitą tuszą próbowała mnie przepchnąć, co by lepiej widzieć rozmówczynię ("A ty, Reniuś, dopiero zaczynasz, czy kończysz, kochana?" "No wiesz, Krysiu, już kończę"). A potem wreszcie dostałam kwitek: dowodzik do odebrania 30 października. No, to teraz można się wreszcie zwijać z tej gildii gburów. I wykazując anielską cierpliwość do korków i kierowców, którzy z auta powinni się przesiąść na rower, jechać prosto do domu.
Już za miesiąc maluda stanie się obywatelką Europy i swobodnie będzie mogła przemierzać granice, których nie ma. O rany, o rany! To gdzież tu najpierw jechać? Francja, Włochy, Bułgaria? Matko, taki wybór, że aż nie wiem na co się zdecydować! Otóż - nie. My stopniowo. Mieszkając w moim brzuchu zwiedziła czeską Pragę. Teraz przyjdzie kolej na kolejne niedalekie miejsce. Może Drezno? Zobaczymy. Do tego jeszcze przecież sporo czasu, a taki dowód ważny jest przez 5 lat. Zdążymy się jeszcze najeździć i nazwiedzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz