22 czerwca 2014

Dorosłość - to brzmi dumnie

Dorosłość. Jedni o niej marzą (by móc wreszcie legalnie stanąć w kolejce po piwo), inni się jej boją (dorosłość = starość), ale wszyscy mają szansę w nią wejść. Dorosłość jest taka... poważna. I nie wiedzieć dlaczego, kiedy piszę to słowo, słyszę głos Małgosi Foremniak, a przed oczami staje mi Kocoum, dumnie prężący swe muskuły (kto oglądał "Pocahontas" ten wie). Czy rzeczywiście po przekroczeniu magicznej osiemnastki dni zaczynają się ciągnąć jak flaki z olejem a codzienność ma kolor i właściwości najtańszego papieru toaletowego?

Tak. Ale niekoniecznie musi tak być. Taka na przykład ja. Mam na karku obciążenie większe niż ćwierć wieku, a często łapię się na tym, że zachowuję się jak dziecko. Powiem więcej - mam nadzieję, że nigdy z tego nie wyrosnę. Optymizm - to on pomaga zapomnieć, że życie nie wygląda jak w bajce o Kopciuszku. No dobra, wygląda, tylko akurat Ty grasz rolę jednej z jej przyrodnich sióstr (ewentualnie stajennego, o którym w opowieści nawet nie raczono wspomnieć) i nawet jeśli czasem coś się uda, to koniec końców i tak dostajesz po łapkach. Czasem słusznie. Ale częściej za nic. Tak po prostu - bo szef miał ochotę kogoś zjechać, bo klient miał gorszy dzień, bo Hiszpanie odpadli z Mundialu (w wersji dla mężczyzn: bo żona znów pms-uje). Jest się czym martwić. Jesteś przecież dobrym człowiekiem, tak się starasz, co miesiąc ofiarujesz datki na Greenpeace i kupujesz serduszko w drugą niedzielę stycznia. Oddajesz siebie w całości, więc: za co? skąd? dlaczego?

Tak, life is brutal i dorosłość może się zacząć dopiero wtedy, kiedy jesteś przekonany, że to prawda. O dorosłości nie świadczy dowód osobisty. Dorosłość to nie tylko siedzenie w skórzanym fotelu ze szklaneczką Ballantines'a czy możliwość płacenia kartą kredytową na zakupach w salonie Ewy Minge i Nanette Lepore. Gdyby dorosłość była etatem w firmie "Życie" Corp. to w cv kandydatów szukano by łebków odpowiedzialnych, sumiennych i uwielbiających obowiązki. No i oczywiście odpornych na stres, bo to niestety kwalifikuje się jako ryzyko zawodowe. Tak czy inaczej, jeśli jesteś jednym z tych szczęśliwców, którym dane było zostać małym i "bardzo poważanym" przez wszystkich korporacjuszem (bo nie wszyscy mają tak dobrze - niektórzy pozostają bezmózgimi gówniarzami do samej starości), to wiesz jak bardzo Twoja firma, choćbyś ją kochał i poważał jak wodę na środku pustyni Gobi, potrafi zbesztać, zdeptać, a czasami dosłownie zniszczyć. I jako ten maleńki żuczek-pracowniczek, nic nie możesz na to poradzić.

BŁĄD! Oczywiście, że możesz! Spojrzenie na wiele rzeczy, stresujących sytuacji, problemów, można obrócić o 180 stopni - traktując jako wyzwanie, wskazówkę, może nawet kamień milowy. Możesz się uśmiechnąć albo poszukać w tym jakiejś bardziej różowej strony. Jeżeli kolor szary nie istnieje, to świat możesz postrzegać w czerni i w bieli. Polecam zwłaszcza tę drugą, bo zawiera w sobie przecież wszystkie kolory! 

Troszeczkę więcej optymizmu, troszeczkę więcej radości i energii, a każda przeszkoda, która stanie Ci na drodze, choćby się głazy i kamloty posypały, choćby trzeba było przepłynąć przez rwącą rzekę pełną stuzębnych piranii, choćby się Tobie poprzecierały podeszwy w sandałach - idź dalej. Nie zatrzymuj się i nie oglądaj za siebie (chyba, że chcesz podziwiać widoki, albo szukasz budki z telefonem do przyjaciela). Idź dalej, bo zasługujesz na to, by wieść kolorowe i szczęśliwe życie. By było ono nie jak najtańszy szary papier, ale jak świeżo drukowane dolary. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz