12 czerwca 2014

Mydełko do odplamiania Dr. Beckmann

Szczęśliwcy posiadający dzieci wiedzą doskonale, że w pakiecie do nich dostali też mistrzów czynienia plam. Upaprany obrus, dywan, ściany i ubranie. I co teraz? No - wyprać. Ok, bierzesz Vizira i za namową pana Zygmunta Chajzera pierzesz do bieli bielszej niż była wtedy, gdy to kupowałeś.



Ale są plamy, na które trzeba wytoczyć broń ostrą i działa armatnie (bez przesady - Domestosa nie polecam, bo wypala dziury, choć podobno Dosia do wc jest skuteczna. Nie wiem, nie próbowałam). Naprzeciw plamom z marchewki na bodziaku mojej córeczki postanowiłam stanąć z niemieckim orężem: mydełkiem do odplamiania Dr. Beckmann (po co ta kropka za skrótem "Dr" to nie mam pojęcia) produkcji Delta Pronatura. Z wielkimi nadziejami odczytałam przepis: Przed odplamianiem kolorowych tkanin należy sprawdzić trwałość kolorów. Zmoczyć tkaninę, namydlić i pozostawić pod działaniem mydełka. Następnie spłukać wodą. No to biorę bodziaka, szoruję mydłem, zostawiam, po kilku minutach spłukuję. Co wyszło? Nic. Plama została - piękna i pomarańczowa.

Bodziak po użyciu mydełka.
Hm, może coś zrobiłam źle? Wracam do instrukcji: Jeśli plamy są uporczywe, czynności powtórzyć, w razie konieczności pocierać odplamiane miejsce ręką lub szczoteczką. No dobra, spróbujmy jeszcze raz. Biorę mydło, szoruję, szoruję, szoruuuję jak głupia. Czekam. Spłukuję. Znowu nic. To dawaj jeszcze raz - w końcu do trzech razy sztuka! Męczę tę plamę, męczę siebie i męczę mydełko. Plama nie zeszła. Zrobiła się jedynie bledsza. Dodam, że była świeża.


Zawiodłam się. Niemiecka broń tym razem okazała się strzelać ślepakami. W składzie jest poniżej 30% mydła oraz enzym - koncentrat galasowy (czyli z wyciągu z wołowego woreczka żółciowego). Mydełko Dr. Beckmann (Original German Quality! Naturalne odplamianie, idealne również do tapicerki i dywanów - jak krzyczy opakowanie) totalnie mnie rozczarowało. Z marchewkową plamą męczę się dalej, a mydełko chętnie wysłałabym z jednostronnym biletem prosto do kosza.
Dobra, nie będę taka obrażalska i dam mu drugą szansę. Tak się składa, że mam uroczą plamę również na dywanie (tym razem nie od marchewki). Jeśli i tym razem nie zadziała, to mydełko poleci pierwszą klasą jeszcze dzisiaj! Dobrze przynajmniej, że jest w 99% biodegradowalne, choć po zapewnieniach producenta o jego cudownych właściwościach odplamiających, zaczynam wątpić nawet w to.

Po prawej stronie efekt po użyciu mydełka.

Ok, wyszorowałam połowę plamy, żeby porównać efekt. I tym razem jestem zaskoczona pozytywnie - nawet sam dywan stał się jaśniejszy. Wnioski? Mydełko absolutnie nie nadaje się do marchewek, ale zatrzymam je ku uciesze mojego dywanu. Czy kupiłabym je ponownie? Nie sądzę. Miało się uporać z każdą plamą, a nie wybierać tylko te lekkie przybrudzenia. Tymczasem do wyczyszczenia bodziaka córeczki muszę niestety udać się na poszukiwania czegoś, co oprócz zapewnień, da mi także efekty.

4 komentarze:

  1. Jeżeli sprawdzałaś trwałość kolorów na miejscu poplamionym - to jedyne co zrobiłaś, to utrwaliłaś plamę. Co do kropki - Sorry, taka nazwa - prawa ortograficzno-gramatyczne nie mają tu nic do gadania

    OdpowiedzUsuń
  2. poprzyczepiać się można, w końcu blogosfera to raj dla subiektywnych opinii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W j. niemieckim stawia się kropkę, to nie jest skrót międzynarodowy, dlatego w każdym języku są inne zasady: http://www.twojniemiecki.pl/gramatyka/skroty-niemieckie.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za wyjaśnienie - człowiek uczy się całe życie.

    OdpowiedzUsuń