22 grudnia 2014

Przedświąteczne turbulencje

Co to jest "sprawiedliwość losu"? Nie mam zielonego pojęcia. Chyba nie ma czegoś takiego. Jak napisał pan szanowny Michał Rusinek: Człowiek się uczynnym być stara, a tu kara? I to za co? Za darmochę. Za miłość do ojczyzny. Albo "bo tak postanowiłem" (ten los okrutny w sensie). Dwa dni do świąt zostały a ja leżę zdechnięta.

19 grudnia 2014

Olive, jest już 23!

Ja wiem, że w pewnym wieku zaczynają szaleć hormony (przy czym u kobiet od tego "pewnego" wieku, hormony szaleją średnio raz w miesiącu, aż do innego "pewnego" wieku, kiedy dochodzi do apogeum tego szaleństwa). Wiem, że wtedy najprostsze są wymówki "nie, bo nie" i "bo ja tak chcę". Ale nie spodziewałam się, że niespełna roczna dziewczynka też może odstawiać takie akcje.

16 grudnia 2014

Ziemniakowo

Jaką to ja mam kochaną córeczkę! No łebska z niej babeczka, nie ma co - ja bym na to nie wpadła. Ale ja mam już zryty mózg, widzę już inaczej i inaczej myślę. Dzieci są nieświadome wielu rzeczy, myślą w prostszy sposób, bez komplikowania życia miliardem niepotrzebnych spraw, a co najważniejsze, są szczere do bólu. Innymi słowy: nie są tak zepsute jak dorośli. A oto krótka historia, co moja maluda prawie codziennie robi z... ziemniakami. No pomysł to, zaiste, niezwykły.

10 grudnia 2014

Wzdychanina

Dzisiaj wzdycham do pęczaku, buraczków i krokieta. Klawiatury nie mam zamiaru męczyć, bo temat jest, oj i to nawet bardzo. A wręcz dwa. Po pierwsze oddaję hołd, tak przy wszystkich, rutynie i przyzwyczajeniom. Po drugie, po zeszłotygodniowych łupach zakupowych, będących skutkiem Dnia Darmowej Dostawy, mogłabym mieć kurierów powyżej uszu. Ale nie. Tego dzisiejszego wyczekiwałam przy szybie w pozycji "na glonojada". 

4 grudnia 2014

Wszystkiego niejadalnego smacznego!

Kiedy człowiek jest głodny, znajdzie się w trudnej sytuacji, jest w stanie zjeść wiele rzeczy. To się nazywa walka o przetrwanie. Taki na przykład Bear Grylls. Kiedy jeszcze przychodzi nam stanąć oko w oko z tym, co traktowane jest jako niejadalne? Wtedy, kiedy w grę wchodzi jaka mega cenna nagroda, góra złota czy chwała na wieki wieków. Przykład? Bardzo proszę: uczestnicy programu "Fear Factor". Ile robali straciło tam swój żywot! Ile byczych jąder, owczych gałek ocznych i innych super smacznych potraw zostało tam pochłoniętych przez paszcze żądnych kasy uczestników. Jasne, w niektórych krajach takie produkty są przysmakami, jak u nas kiszona kapusta. Ale dla zwykłego śmiertelnika z USA czy Europy to jednak ekstremalne jedzenie. Bywa, że spożywanie dziwnych rzeczy robi się dla pokazania "czego to ja nie umiem" - co widać u wszelkiej maści połykaczy ognia, noży, śrubek, szkła etc. Choć to też podchodzi pod chęć zyskania uznania w oczach innych - czyli nagrody.

1 grudnia 2014

Postanowienia

Nie tylko Nowy Rok jest powodem do robienia postanowień. W zasadzie każdy dzień roku się do tego nadaje, chociaż jeden bardziej, inny mniej. Nastał (nadejszł?) pierwszy grudnia, śniegu nadal tyle o ile, czyli wcale i zaczął się Adwent. To dobry czas, żeby coś zacząć, coś sobie postanowić. 

27 listopada 2014

Gdzie są foty Oliwuli?

Blogi parentingowe cechuje przede wszystkim to, że opisuje się w nich własną rodzinę, a w szczególności dzieciaki. Można śmiało nazwać je fotoblogami, bo często gęsto główna treść opiera się na zdjęciach małych brzdąców. No dobra, ten opis przekreśla szanse Pamperkowa na okrzykniecie go mianem blogu parentingowego. Zdjęcie buźki Oliwuli pojawiło się tu tylko raz, tutaj. Ale to wcale nie znaczy, że pokłóciła się z aparatem. Wręcz przeciwnie.

26 listopada 2014

Sposób na nerwa

Tak to w życiu czasem bywa, że nawet oaza spokoju nie wytrzymuje i musi się co nieco powkurzać. Co gorsza, bywa, że z byle powodu. Albo bez powodu, tak dla zasady. Żeby pozostali domownicy nie zapomnieli, że ktoś jeszcze z nimi mieszka. A kiedy taka oaza spokoju się wkurza, to wtedy klękajcie narody! Niebo i ziemia się trzęsą, a żmije i największe paskudy tego świata uciekają w popłochu. I choć takie włączające się raz na 100 lat agresory są w porządku dla zdrowia oazy, to jednak dobrze jest je w miarę szybko załagodzić.

25 listopada 2014

W Rzymie jak w domu

Czy ja nie powinnam trochę przystopować z tym wszystkim? Dać szansę komuś innemu? Dochodzę powoli do wniosku, że wyczerpuję mój limit na fuksa. A może po prostu przez przypadek połknęłam w któryś z piątków kawałek złotej rybki i stąd to całe moje szczęście? Dziś jadąc z maludą na pocztę, ściskałam w skostniałej z zimna dłoni kawałek papieru, na którym widniało moje nazwisko. Przyszła wygrana. Co ciekawe, adres na avizo był pomylony o 9 numerów. Ech, ci listonosze to jednak roztrzepane zwierzaki.

22 listopada 2014

Spięcie długodystansowe

Dopada mnie stres. O matko! Ja nie zdążę! Nie poradzę sobie! Co robić, co robić? Odciąć się od internetu? Ale jak to... Przecież tyle rzeczy trzeba zamówić! Że co, że w sklepach stacjonarnych, tak? Tak jak za dawnych czasów, za Mieszka I? Czasami to wszystko mnie przeraża i sama nie wiem za co się brać najpierw. Tak, czekają mnie bardzo napięte tygodnie.

18 listopada 2014

Była sobie mała, mała Olive

Sprzątanie się opłaca. Dlaczego? Ano z tego prostego powodu, że znajduje się wtedy różne rzeczy, które zaginęły dawno temu i nie było ich, kiedy były na prawdę potrzebne. Ja znalazłam kupon, który dostałam na jakimś tam spotkaniu dla ciężarnych w ubiegłym roku. No właśnie, jest tylko jeden malutki problem: takim kuponom szybko wychodzi data ważności. No ale co tam, zajrzeć na stronę właściciela kuponu nie zawadzi, a może i nowe promocje mają?

16 listopada 2014

Afrykarium

Czy w Polsce można znaleźć choć kawałek Afryki? Można. Nie tylko w atlasach geograficznych. Nie tylko na maratonach i półmaratonach, gdzie nagroda za wygraną wynosi co najmniej 1500 zł. Nie tylko na pograniczu Wyżyny Olkuskiej i Wyżyny Śląskiej w polskiej Saharze (notabene największej europejskiej pustyni). Od 26 października tego roku można także we wrocławskim ogrodzie zoologicznym. Byliśmy tam 11 listopada i, tak jak obiecałam, spieszę opisać którą część Czarnego Lądu tam odkryliśmy.

14 listopada 2014

Świątecznie

Wyglądam właśnie przez okno i nie wierzę własnym oczom. Serio, spójrzcie też u siebie! Normalnie pogoda jak w Wigilię! Nic tylko się cieszyć. Tło ubarwia mi właśnie "Winter wonderland". O ironio! Nie to, żebym już chciała śniegi i mrozy, chociaż Mrozu to nam ostatnio nie brakuje... A jakby się tak zastanowić, to pierwszy śnieg niesie za sobą taką magię: nagle wszyscy wylęgają z domów i cieszą się jak małe dzieci. Zwłaszcza małe dzieci. Dopiero po chwili przychodzi taka konsternacja (u osobników 20+), że zaraz będzie trzeba odśnieżać chodniki, skrobać szyby w aucie i walczyć z osadami z soli na zamszowych kozakach.

11 listopada 2014

Święto razy trzy

Dzisiaj Narodowe Święto Niepodległości. Tego dnia Poznań, moje rodzinne miasto, obchodzi też imieniny ulicy Św. Marcin (nie, nie Św. MarciNA!). Wielka impreza, kolorowy pochód ze św. Marcinem na czele (jedzie konno w stroju rzymskiego legionisty), który później odbiera klucze do bram miasta. Ale nie odbiera ich, jakby się mogło zdawać, od świętych Piotra i Pawła, lecz od... króla Ryszarda Lwie Serce, naszego szanownego prezydenta. Tymczasem my zdradzamy trochę naszą tradycję i jedziemy dziś w zupełnie inne miejsce.

6 listopada 2014

Tata i tata i słówko o Maddie

Mała, mała Olive lubi zadziwiać. Jak to małe dzieci. Czasem zadziwia tak bardzo, że serce w piersi rośnie "jaką to ja mam mądrą córkę". A to ujawnia talent muzyczny, dłońmi uderzając w bębenek, a stopami grając na organach, to znów wciąga ze stołu do swojego łóżeczka wszystko co jest w zasięgu jej łapek, przy czym jeśli to pudełko z chusteczkami lub gazeta, to zaczyna zabawę w Królową Śniegu. A od kilku dni zaskoczyła dodatkowo, bo powiedziała swoje pierwsze słowo... po angielsku.

3 listopada 2014

Ciastka maślane

Święta, święta i po. Ale co to za święta, kiedy nie ma czasu na odpoczynek, bo wciąż jest się w biegu? Plaszczy się te zadki w fotelu auta i jeździ od świtu do nocy. I modli, żeby tylko jakiś bezmyślny kierowca (który nie rozumie, że jeden kieliszek = zmniejszony czas reakcji i niebezpieczeństwo dla siebie i innych uczestników ruchu) nie postanowił nagle pobawić się z nami w monster trucka. Ale, ale, jest i chwila na oddech w tym całym biegu po cmentarzach. I chwila na maślane ciasteczka.

31 października 2014

Kret i nornik

No i ładnego dostałam kopa. Dziękuję, że aż bardzo. Ile zrobiłam na konkurs? Jedno wielkie en i ce. Mina wywinięta w drugą stronę, brwi zmarszczone i zaraz będzie jeszcze gorzej, bo mi się zmarszczki pogłębią. Miało być dzisiaj o ciastkach, które wczoraj powstawały (a do których przez godzinę maltretowałam dziadka do orzechów), ale jestem daleko od aparatu. Powstało za to coś innego.

30 października 2014

Mapy

Niech mnie ktoś kopnie w tyłek, bardzo proszę. Czuję się jak studentka przed sesją. Zamiast zająć się tworzeniem okładki i storyboardu na konkurs książki dla dzieci, wynajduję milion innych, ważniejszych albo super-ekstra-ciekawych rzeczy, które muszę zrobić najpierw. MUSZĘ. A książeczka sobie leży w teczce i czeka cierpliwie. Aż nadejdzie 15 listopada, kiedy można zacząć nadsyłać zgłoszenia do konkursu, a ja się obudzę, walnę karpia, opluję sobie brodę i załączę motorek w dupsku.

29 października 2014

Idą urodziny

Zaniebawem, czyli już pojutrze, koniec października. A jak dowiedziałam się z reklamy radiowej hipermarketów Tesco, koniec października oznacza... początek listopada! Cóż za błyskotliwość, no nie spodziewałam się, naprawdę. Innymi słowy, zostały dwa miesiące do 1. urodzin mojej królewny (mojej "pimpi-bimpi", jakby to ujęła wąsiasta ciotka Marge Dursley). "Aż" tyle czy "tylko" tyle? W każdym razie najwyższa pora pomyśleć o przyjęciu urodzinowym. 

25 października 2014

Prezent od rządu polskiego, hej!

Wielu Polaków narzeka na nasz rząd, a głównym zarzutem jest to, że ma on nas, maluczkich, dokładnie tam, gdzie się Hindusi myją lewą ręką. A ja dzisiaj wychodzę naprzeciw ludowi i mówię basta! Jest bowiem co najmniej jedna rzecz, którą zrobili całkiem nieźle, i za którą jestem gotowa tej naszej przelitościwej elicie nawet przyklasnąć. Z przytupem, hej!

23 października 2014

Sądny dzień

I oto stało się. Nadszedł ten wyjątkowy, długo wyczekiwany przeze mnie dzień. Cieszę się jak głupia i pękam z dumy. Urosłam o jakieś 20 centymetrów, ale przy tym ciągle skaczę z radości, więc w porywach wychodzi niecały metr. O co ten raban? Moja królewna zaczęła czworakować, ot co!

17 października 2014

Shut up tasiemcu!

Co się dzieje kiedy pod jednym dachem mieszka stado łasuchów? Wtedy ciężko jest przeżyć chociaż jeden dzień bez czegoś słodkiego. A tyłek rośnie! I ani się obejrzę, a będę wyglądać jak jakiś mamut. I nie, nie chodzi mi o owłosienie. Mój mąż też wygląda "lepiej" niż przed ślubem. W dawniejszych czasach powiedzieliby: dobrze, znaczy, że żona dobrze gotuje. No! W naszym przypadku chyba raczej "piecze"!

10 października 2014

Po skarby jesieni

Kiedy termometr wysili się jeszcze, żeby łaskawe dobić do 25 kreski, nie ma mocnych - trzeba iść na spacer. Korzystać zanim zacznie się babranie w kaloszach i z parasolką w ręku, opatulając się w piętnaście swetrów i szalik. Wybraliśmy się poszukać skarbów jesieni. Całą rodziną, a co! Mężulo urlop ma przecież nie po to, żeby siedzieć w domu przed kompem!

9 października 2014

Na ranczu

Co prawda nie to w Wilkowyjach, ale też trochę jakby na wsi. Wieś - nie wieś, kanaliza jest, a to najważniejsze. Przede mną pole, pole, łyse pole niemalże, ale już niedługo będzie stał tu mój dom. Znaczy się NASZ. Nie mogę się tego doczekać. Fakt, jestem dosyć niecierpliwa, i to nie tylko w tej kwestii. Ale wiem, że nagroda będzie na prawdę sowita. Wcześniej rozważaliśmy opcję kupienia mieszkania od dewelopera i nawet znaleźliśmy ciekawe propozycje, ale czekać na klucze trzeba by było mniej więcej tyle co na własny dom. W tej sytuacji zdecydowanie wolę cztery kąty wymarzone przeze mnie! Dziękuję, postoję. 

7 października 2014

Gołębie

Nic mnie tak nie denerwuje jak gołębie bombardujące wszystko i wszystkich. Wystaw tylko czubek nosa za drzwi, a za chwilę usłyszysz ich gruchanie. I tylko czekają, robiąc zakłady o to, czy uda im się w ciebie trafić. W dodatku sąsiad ma gołębnik obok mojego okna, więc jest ono ozdobione pięknymi ciapkami. No super. Czemu nie hoduje przepiórek? Albo innych nielotów? Czasami miałoby się ochotę z takim gołębiem coś zrobić. Na przykład ugotować rosół. I na taki właśnie pomysł wpadł mój osobisty tatko.

3 października 2014

O porannej pobudce

Taka ciekawa moja obserwacja: były czasy, kiedy uwielbiałam wstawać rano, byłam raczej skowronkiem i wstawanie po godzinie 7 było dla mnie czymś nie do pomyślenia. A spanie do 10 czy 11? Strata dnia! Zwłaszcza jesienią - wstajesz i zaraz musisz iść spać. Bez sensu. Na imprezy się nie chodziło, więc po co mi było ślęczenie do późna w noc? A teraz budzę się po 8 i w myślach błagam moją maludę: Jeszcze pięć minuuuuut... Tylko, że ona jest nieugięta.

2 października 2014

Dowód osobisty dla malucha

Czas zachrzania jak głupi. Dopiero co odczytywałam wynik testu ciążowego, dopiero co zwracałam ulubione płatki chocapic, dopiero co chodziłam z balonikiem, dopiero co wróciłam do domu z tym moim małym brzdącem! Spodziewałam się, że ten dzień nadejdzie szybko, ale żeby aż tak? I czy to może być dla mnie pretekstem do uściśnięcia ręki starości? Moje dziecko za miesiąc odbierze swój własny dowód osobisty. I co ja teraz pocznę?!

30 września 2014

Filiżanki bezcenne

Pani Anna i pan Piotr byli wzorowym małżeństwem. Ich małżeński staż dobijał już do perłowej rocznicy, a oni wciąż nie mieli siebie dość. W oczach rodziny i sąsiadów uchodzili za bardzo spokojnych, zrównoważonych ludzi. Pani Anna dbała o mieszkanie, utrzymując je w tradycyjnym stylu, pełnym dzieł wychodzących spod jej rąk. W jadalni stał drewniany stół, a przy nim sześć krzeseł, pod ścianą zaś były kredens i witryna z piękną zastawą. Pośród niej błyszczały ręcznie malowane filiżanki z 1984 roku. Staroangielski styl mieszkania wprawiał gości Anny i Piotra w szczery zachwyt, a smak wypieków gospodyni wywoływał uśmiech na twarzach smakoszy.

26 września 2014

Gorączka niedzielnej nocy

Nie, nie, nic mi się nie pomyliło. Tytuł wskazuje, że ostatnie dni były w Pamperkowie na prawdę gorące. Może i mija się to z chronologią, ale kto mi zabroni? Poza tym sięgnę jeszcze troszeczkę bardziej wstecz. Temat przewodni zostaje jednak jeden, przez facetów uwielbiany. Domyślacie się? Pewnie, że tak! Cycki.

25 września 2014

Gorączka środowej nocy

Kiedy piszę te słowa, jest już po godzinie 23. O tej porze powinnam chrapać jak suseł, tym bardziej po zaliczeniu tak fatalnego i męczącego dnia. No i maluda też swoje trzy grosze dorzuciła, co nie zdarza jej się często. O zachodzie słońca tak się cieszyłam z wizji wygodnego łóżka, świeżuteńkiej pachnącej pościeli i snu "dopóty, dopóki maluśka nie zawoła o mleko". I wszystkie te moje rozkosze wzięły w łeb. Poleciały z dymem, kominem.

22 września 2014

O mężu wzorowym

O czym marzą małe dziewczynki? Chcą być księżniczkami, piosenkarkami albo baletnicami. Chcą wziąć ślub z księciem z bajki (niekoniecznie tym blondasem ze "Shreka") i żyć happily ever after. Mała Małgosia (jak ja nie cierpiałam tej formy zdrobnienia mojego imienia!) miała równie kolorowe myśli. To były czasy, gdy swoje tryumfy na małym ekranie święciły znakomitości typu Strażnik Teksasu i McGyver i zwykle w zabawach "w dom" to właśnie jeden z nich miał okazję wcielać się w rolę mojego wzorowego męża.

19 września 2014

Kibice

Wczoraj wieczorem doszłam do wniosku, że najlepiej jest pisać cokolwiek, kiedy emocje biorą górę nad rozsądkiem. Niekoniecznie od razu to publikować i chwalić się wszemu światu, bo to się może potem źle odbić, ale napisać i zostawić do następnego dnia. Wtedy przeczytać to jeszcze raz, poprawić co trzeba i gotowe. A ja, mimo, że pół nocy nie spałam, zamiast brać długopis i coś naskrobać, biłam się z myślami. O ja durna! A teraz będę sobie próbowała to wszystko przypomnieć. No nic, następnym razem będę już o tę wiedzę mądrzejsza. Tymczasem dziś coś bardzo na czasie. A więc: wuwuzele w dłoń!

16 września 2014

I am Emilia. Koniec internetu?

Pięć dni temu, a ja dopiero teraz o tym piszę. Cóż, weekend był zawalony. Ale wróćmy do "wtedy": dzień jak co dzień. Z namaszczeniem konsumuję chleb powszedni. Olive śpi, a ja plaszczę (już nie taki tłusty) zad na plastikowym krześle po starszym bracie i scrolluję fejsbuka. Nudy... Nudy... Bezsens... Było... Nudy... Było... I nagle, pośród tych wszystkich arcyważnych poradników i głębokich rozważań egzystencjalnych moich szanownych znajomych, jak również stron zalajkowanych, natrafiam na wpis - ewenement. Petarda na skalę światową, a konkretnie światową sieć komputerową. Oto krańce internetu.

13 września 2014

Biała dieta

Ostatnio wspominałam o białej diecie. No to dziś opiszę więcej. A pisząc to głowę szturmują mi czarne myśli, które krzyczą: no i po co ci to było?! No jak to, nie wiadomo? Żeby zrobić coś dla siebie, poczuć się lepiej i lepiej wyglądać. Zdrowy uśmiech to jedna z pierwszych rzeczy, które wpływają na to jak postrzegają nas inni ludzie. No to co mi szkodzi?

10 września 2014

Ciasto malinowe z serkiem Almette

Miniony weekend upłynął pod znakiem imprezowym, a co za tym idzie, bardzo słodkim. Wykorzystałam ten czas zajadając się ciastami wszelkiej maści, a to ze względu na początek białej diety, nadchodzącej nieuchronnie wraz z nowym tygodniem. Wracając do tematu, w sobotę swoje ente urodziny obchodził mój przekochany (tak Dziubusiu, o Tobie piszę) imć pan Małżonek. A jako, że ja mogłabym pół dnia spędzać w kuchni, gotując, piekąc i paćkając wszystkim wszędzie gdzie się da (tylko potrzebny byłby mi ktoś jeszcze na zmywak), postanowiłam samodzielnie upiec tort owocowy. 

5 września 2014

Osiem powodów do przejścia na mleko modyfikowane


Kiedy 1 lipca pisałam o pierwszych igiełkach wyżynających się mojej córci, nie sądziłam, że moje naturalne karmienie potrwa długo. Jakoś tak się złożyło, że obie nauczyłyśmy się radzić sobie ze złowieszczymi zębiskami żądnymi mięcha. Co ciekawe, owe zębiska są łase jedynie na ludzinę (człowieczynę?), bo drobiem czy wołowiną gardzą w stopniu wybitnym. Przetrwałyśmy tę próbę i kolejne pojawiające się znienacka igiełki o dziwo nie przeszkadzały nam w karmieniu. Myślę sobie, że za długo trwała ta błogość. Za dobrze było. Coś w końcu musiało pęknąć. I tak się stało.

4 września 2014

Atrakcji wiele zapewni durne cielę

Czasami zastanawiam się co za sieczkę niektórzy mają we łbach? Bo mózgu to tam ze świecą szukać! Ewentualnie mózg jest, ale służy do zupełnie innych rzeczy, tych bardziej podstawowych, prymitywnych. Oczywiście każdemu taka prymitywna forma życia przynajmniej raz stanęła na drodze. A potem wzorowe oazy spokoju, jak na przykład taka niepozorna ja, muszą walczyć ze sobą, żeby opanować nerw i nie wybuchnąć - co mogłoby się równać w skutkach przynajmniej z wybuchem jakiejś rosyjskiej atomówki.

29 sierpnia 2014

Spacerkiem w tempie zółwiowym

Godzina 6 rano, w chacie zimno, że czujesz się jak w igloo, za oknami słońce ledwo się wywaliło ponad horyzont, a dziecię bawi się w Chucka Norrisa i testuje siłę kopniaków na twoich nerkach. Do tego serwuje ci "Kiedy ranne wstają zorze" w języku Blablabla. Czujesz zbliżającą się jesień, a co gorsza, kiedy wyglądasz przez okno, nawet ją widzisz: coraz więcej brązowych suchych liści smutno spadających przy najmniejszym podmuchu wiatru. Zimnego wiatru. Brrr, przydałoby się wypić gorącą herbatę. A potem włożyć grubaśne góralskie wełniane skarpety, owinąć kocem i spróbować przeczekać... Może jednak lato wróci? Może jeszcze nie jest tak źle?

26 sierpnia 2014

Aurile Euphoria Green Tea

Jest, jest, wreszcie! Długo na to czekałam, bo taki ze mnie ciekawski stwór, że jak już coś gdzieś zapowiedzą, jakąś nowość, edycję limitowaną czy coś w ten deseń, to ja chętnie leciałabym już to wypróbowywać. Do wiadomości własnej, albo żeby polecać/odradzać. Mąż trzyma mnie w ryzach, więc wszystkiego przetestować nie mogę. Chyba "na szczęście", bo w przeciwnym razie byśmy zbankrutowali. A tym razem kupiłam sobie zieloną herbatę Aurile Euphoria.

20 sierpnia 2014

A może by tak coś urodzić?

Moja maluda śpi. Jeszcze. Pewnie niedługo się obudzi. A ja matkuję jej z odległości około stu pięćdziesięciu centymetrów. Z nosem utkwionym w ekranie laptopa, z bardzo świadomie prostowanymi plecami, które co rusz leniwie zaokrąglają się w niezdrowego garba. Ze wzrokiem uciekającym gdzieś za okno w poszukiwaniu szalejących na wietrze liści. W szkole mówili, że zieleń działa zbawiennie na oczy. A więc zbawcie mój wzrok, liście! Czasem zaświeci słońce, prosto w ekran, tak, że nic nie widzę. Mieliśmy przestawić stół, żeby nie świeciło, ale jakoś tak wyszło, że nie wyszło. Siedzę więc sobie przed lapkiem, ja, bardzo elektroniczna mama, i myślę co by tu wykombinować, żeby się coś urodziło.

18 sierpnia 2014

Recepta na szczęście

Happiness is easy. Czasem trzeba mu tylko trochę pomóc. Ktoś może powiedzieć: Jasne, szczęście to ja będę mieć jak wygram w totka. A ja na to: guzik prawda! Rozejrzyj się dookoła, bo być może za najbliższym rogiem ono czeka właśnie na ciebie. Bycie szczęśliwym to marzenie wielu, ale - na szczęście - jest ono zawsze w naszym zasięgu. Warto go szukać, bo przynosi wiele korzyści.

14 sierpnia 2014

Słodkie rogaliki


A miałam ograniczać słodycze. No trudno, nie co dzień się trafia taka okazja! Poszłyśmy wczoraj z maludą do tesco, a tam na półeczce zawalonej przecenionym towarem uśmiecha się do nas kilkunastu Robertów Makłowiczów. Każdy jeden po 1,60 - niedrogo, myślę. Data ważności tegóż osobnika: do 14.08.2014, czyli do jutra (znaczy się do dzisiaj). Krótka data, ale to znaczy, że albo coś się z tego zrobi jeszcze dziś, albo się wsadzi do zamrażarki. No to kupiłam. W koszyku, pozaplanowo, wylądowało ciasto francuskie.

13 sierpnia 2014

Dusza artystyczna, odsłona kolejna

Już od jakiegoś czasu zastanawiałam się czy się pochwalić czy nie? A w ogóle jest czym się chwalić? Ano raczej tak, skoro dzięki temu właśnie zdobyłam dla Olive poduszkę od Maszkowni. Tak, chcę pokazać kołysankę, która zapewniła mi wygraną. Tematem przewodnim było "Ach śpij kochanie", więc wierszokołysanka otrzymała tytuł wielce dostojny "Ach śpij kochanie malusie", jakżeby inaczej. Oczywista oczywistość. 

12 sierpnia 2014

Galaretowata noc

Dzisiaj wybitnie boli mnie głowa i kategorycznie nie chce mi się nic robić. Mam takiego lenia, że dawno takiego nie miałam. Nawet ćwiczyć mi się nie chce. Z drugiej strony - po co kupowałam gumę teraband? Żeby leżała i śmierdziała czekoladogumą czy żeby jej używać i trenować bicepsy? Na szczęście jest sposób na niechcenie, a zajmuje on tylko 4 minuty. I daje wycisk, że zdechnąć można. Jedno słowo: tabata. Ale ja nie o tym dzisiaj. Wytłumaczę się dlaczego tak mnie czaszka nawala i co robiłam minionej nocy: ciasteczka. Z dziurką. Z galaretką.

11 sierpnia 2014

Siebie innym, ale też sobie samej

Drogie siostry i bracia drodzy moi! Nastał otóż niespodzianie nowy tydzień - z westchnieniem tedy ciężkim niby amfibia stutonowa, przyjmijmy z godnością kolejny dzień pracowity. Albowiem praca radość niesie, a radość uskrzydla. W istocie prawda to znana wszemu mężowi, który z domu choć i na te osiem godzin wyrwać się może. Od swej lubej i swych potomnych hen najdalej ku odpoczynieniu! A wróciwszy styranym jako wół po pracy w polu, strawy godnej swego czcigodnego jestestwa oczekuje. Pani żona takoż ślubną obiatę wypełnia, ogień domowy podtrzymuje i jeszcze się panu mężowi mieta. A że i o swoje zadbać musi, toteż różnej się roboty ima.

7 sierpnia 2014

Pożeracze książek poszukiwani

Ćmy odleciały w swoją stronę, a ja w swoją. I pomimo tego, że nazajutrz Juan (bo nie sądzę, żeby to była krnąbrna Mania) znów mnie odwiedził, każde z nas idzie dalej własną drogą. Ło matko, ależ jestem sentymentalna. Czasami aż za bardzo! Ale taka jest prawda: życie się toczy dalej i teraz całe 110% siebie poświęcam mojej maleńkiej maludzie. Przyznaję się bez bicia - za czasów gąsienicowych poświęcałam się w 105%, bo 30 sekund dziennie gapienia się na słoik to jednak 30 sekund mniej dla małej. Teraz leży z nogami w górze i coś tam sobie grucha do swojej przytulaśnej pieluchy. Chyba się dobrze dogadują, bo właśnie bije jej brawo. A ja, jak to matka, chcę matkować w najlepsze i te 110% w pełni wykorzystać. A to przez zabawę, przez spacery, to znów przez śpiewanie, wspólny taniec, gotowanie posiłków, przytulanki, a także czytanie, czyli coś, co daje mi pewność obfitego zaowocowania w przyszłości.

5 sierpnia 2014

Projekt gąsienica: na finiszu

Czas na zakończenie historii gąsienicowej (część pierwsza i część druga). Szczęśliwe zakończenie. Udało się, Mania i Juan wydorośleli. Teraz mogą lecieć gdzie ich owadzia dusza zapragnie, rozmnażać się do woli i produkować nowe tłuste żarłoczne gąsienice, które będą pożerały komuś rośliny. Szczęścia i sayonara, moje wy miętowe dzieciątka!

1 sierpnia 2014

Kubek Lovi 360*

W życiu każdego małego człowieka przychodzi taki moment, kiedy samo mleko już nie wystarcza i poza zaspokajaniem głodu papkami różnej maści i smaku, przydałoby się zaspokoić pragnienie jakimś dodatkowym płynem: sokiem, herbatką, wodą. Ludzie się znający mówią, że najlepsza jest woda - źródlana lub niskosodowa mineralna. No dobra, ale w czym to podawać?

28 lipca 2014

Projekt: gąsienica

Ciąg dalszy historii gąsienicowej. Reakcja mojego męża była łatwa do przewidzenia: te robale mają stąd zniknąć w ciągu 5 minut! I nie pomogły moje tłumaczenia, że to owadzie dzieci, niewinne, bezbronne... No dobra, poza wielkimi żołądkami bez dna i gryzącym aparatem gębowym, którym perfidnie zeżarły mój mini ogródek. Musiałam więc urządzić maluchom przeprowadzkę. Do słoika. 

26 lipca 2014

Była sobie mięta

No właśnie, była. Ale po kolei. Dobrze pamiętam dzień, w którym postanowiłam założyć sobie, jak przystało każdej szanującej się gospodyni domowej, zielnik z prawdziwego zdarzenia. Kupiłam nasiona, ziemię i dużą doniczkę. Zasiałam wszystko jak należy i każdego dnia, zupełnie jak małe dziecko, wypatrywałam pierwszych kiełków. Wreszcie moje roślinki ruszyły z kopyta: najpierw śmignął tymianek, potem szczypiorek, a na miejscu trzecim uplasowała się mięta.

23 lipca 2014

Naucz niemowlę języka migowego

Kiedy dziecko jest jeszcze bardzo małe, trudno jest nam się z nim porozumieć. Od dnia narodzin mamy czas, by wspólnie nauczyć się odczytywać podstawowe komunikaty, co i tak nie wszystkim wychodzi. Potrafimy reagować np. na różne rodzaje płaczu, dzięki czemu wiemy kiedy malucha coś boli, kiedy jest głodny, a kiedy po prostu chce się poprzytulać. Jest jednak sposób, aby w prostszy sposób móc się z dziecięciem komunikować: język migowy.

18 lipca 2014

To będzie dobry dzień

Śpię sobie twardo w objęciach Morfeusza, przygotowując cały organizm do stanu pełnej gotowości. Maluda jadła jakąś godzinę wcześniej, więc mogę ten czas do cna wykorzystać. Jest mi błogo. Pomijam fakt, że śnią mi się totalne bzdury z motywem erotycznym. I nagle: on. Bezlitosny, namolny i nie znający kompromisu budzik w telefonie. Wybiła 7. A więc stało się. Czas się wylulać z wyra.

16 lipca 2014

Zabawki domowej roboty dla dużych i małych

Dzieci potrzebują zabawek i temu nie da się zaprzeczyć. Są im niezbędne do rozwoju, poznawania świata wszystkimi zmysłami. Ta grzechocze, tamta gra, jeszcze inna świeci. Jedna jest twarda i plastikowa, druga miękka i włochata, trzecia ma wytłaczaną powierzchnię. Super sprawa, wszystkie sensory poszły w ruch, dzieć zachwycony, rodzic na wolne na 5 minut (aż tyle czasu! I co by tu zrobić najpierw?) Oczywiście zabawki kupowane w sklepach nie są niezastąpione i bez większego wysiłku można znaleźć w domu wiele takich przedmiotów, które zainteresują każdego małego poszukiwacza przygód.

12 lipca 2014

Nieproszeni goście

Czas na historię z życia wziętą, opowieść o pewnym domu i jego mieszkańcach oraz o tym jak sobie poradzili z problemem natury biologicznej, a konkretnie rzecz ujmując, insektowej. Obecnie historia ma się ku szczęśliwemu końcowi, choć walka, jaką stoczono, była długa i mozolna. Ale po kolei.

9 lipca 2014

Obiad na zielono


Pofatygowałam się wczoraj i zrobiłam obiad dwudaniowy. Czy czuję się przez to bohaterką w swoim domu? Jak najbardziej! Ale to tym pierwszym daniem chcę się pochwalić. Drugie było najzwyklejszym tradycyjnym polskim schabem, z tym, że w wersji saute, do tego ziemniaki z koperkiem i surówka z kalarepy, marchwi i moreli. Nic nadzwyczajnego. To właśnie pierwsze danie wywołało "łał" z ust mojego męża, więc to o nim dziś opowiem.

8 lipca 2014

Tiny Baby Fitness

Podobno potrzeba jest matką wynalazku. I świetnie, bo dzięki temu mamy koło, penicylinę i telewizory full HD. Są też wynalazki dziwne, stworzone z myślą o... no, czasem po prostu stworzone (taki np. lejkowy zakraplacz do oczu). Bo był pomysł. Ale co z tym zrobić? Do czego przykleić? Nie wiadomo. Niekiedy wynalazek ma ułatwiać życie, ale tak na prawdę bez niego radzimy cobie całkiem nieźle (np. chidongu). Mimo wszystko: dobry pomysł to podstawa.

6 lipca 2014

Jak to się krowa z baranem spotkali

 Będąc na spacerze z moją maludą byłam świadkiem ciekawej scenki, o której dziś chcę napisać. I na prawdę - polecam regularne spacerowanie. Nie ważne z kim, z dzieckiem, przyjacielem, psem czy z wężem w kieszeni. Albo zwyczajnie z własnymi myślami. Tu już nie chodzi o dotlenianie się, bo porządną kurację tlenową to może nam dostarczyć taka Puszcza Kampinoska, a nie park miejski. Nie chodzi o samo chodzenie, choć to też jest dobre. Ruszyć zadek i wysilić się na więcej ponad przejście do kuchni po kanapkę i z powrotem. To, co można zaobserwować będąc na spacerze, daje czasami lepszą rozrywkę niż oferta programowa TVP. Wiem co piszę.

2 lipca 2014

Przesyłkę awizowano

Wczoraj, tradycyjnie już, dowiedziałam się od mojej listonoszki, że nie było mnie w domu, kiedy roznosiła pocztę. Byłam w tym czasie Bóg jeden raczy wiedzieć gdzie: na spacerze, na Teneryfie, albo po prostu na królewskim tronie. W każdym razie nie było mnie, nie po raz pierwszy zresztą (akurat wtedy, kiedy ona kursuje - nosz co za niefart), więc nawet nie racząc pofatygować delikatnego paluszka, by wcisnąć magiczny przycisk pod tytułem "DZWONEK", wrzuciła do skrzynki awizo.

1 lipca 2014

Dwie żyletki mam

Przez kilka ostatnich dni postrzeganie pewnej rzeczy, kiedyś tak ważnej dla mnie, zmieniło się prawie o 180 stopni. No dobra, może o jakieś 100. Ale był czas, że kiedy tylko o tym pomyślałam, dostawałam gęsiej skórki ze strachu.

22 czerwca 2014

Dorosłość - to brzmi dumnie

Dorosłość. Jedni o niej marzą (by móc wreszcie legalnie stanąć w kolejce po piwo), inni się jej boją (dorosłość = starość), ale wszyscy mają szansę w nią wejść. Dorosłość jest taka... poważna. I nie wiedzieć dlaczego, kiedy piszę to słowo, słyszę głos Małgosi Foremniak, a przed oczami staje mi Kocoum, dumnie prężący swe muskuły (kto oglądał "Pocahontas" ten wie). Czy rzeczywiście po przekroczeniu magicznej osiemnastki dni zaczynają się ciągnąć jak flaki z olejem a codzienność ma kolor i właściwości najtańszego papieru toaletowego?

19 czerwca 2014

O socjofobii i jej podobnych

Tym razem będzie poważnie. Trochę psychologicznie, a trochę filozoficznie. Czas wejść do imaginarium i przyznać, że większość ludzi przechodzi przez to w mniejszym lub większym stopniu. Nie zawsze tak bardzo, że nazywa się to fobią albo zamyka u czubków. Co więcej, nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, bo czasem to jest tylko taki ucisk w żołądku, drżenie rąk albo dziwne uczucie, którego nie sposób opisać ani wytłumaczyć. 

A ja właśnie je wytłumaczę. 

18 czerwca 2014

Kobieta idealna

...czyli perpetuum mobile. Od kobiet wymaga się tak wiele (albo inaczej: tyle się od nich "oczekuje"), że aby temu wszystkiemu sprostać, musiałybyśmy chyba być robotami, a przynajmniej mieć 3 pary rąk, motorek w zgrabnym tyłku i maszynę do teleportacji.

16 czerwca 2014

Polka pichci włoską pizzę

Lubię Włochy. Prawdziwe włoskie gelato prawie doprowadzają mnie do ekstazy. O kawie nie wspomnę. I pizza sprzedawana na kawałki... Uwielbiam ten klimat, widok dojrzewających w słońcu cytryn i oliwek. Wiele bym dała, by znów tam pojechać, usiąść przy stoliku przed restauracją w Orvieto i raczyć się sznyclem saltimbocca. Być może właśnie dla rozbudzenia moich wspomnień dostałam taki a nie inny prezent imieninowy - książkę kucharską poświęconą kuchni włoskiej. Prezent jak najbardziej trafiony! A oprócz przepisów są też opisy poszczególnych regionów i najczęściej używanych produktów. Aż żal nie skorzystać!

13 czerwca 2014

Kto nosi futro, ten piękny i... bojkotowany

Kate Moss
Źródło: www.fur.me.uk
Futro. Cenne. Piękne. Unikatowe. Wyjątkowe. Jak to jest, że przez wielu zostało tak znienawidzone? Ludzie noszący futra kojarzą się przede wszystkim z luksusem i wytwornością. A jednak dzięki organizacjom takim jak Viva! czy PETA wszyscy oni przedstawiani są także jako pośrednicy zbrodni. Słyszą coś w stylu: Gdyby nie było chętnych, nie zabijanoby niewinnych zwierząt. Trudno się z tym nie zgodzić. Chociaż...

12 czerwca 2014

Mydełko do odplamiania Dr. Beckmann

Szczęśliwcy posiadający dzieci wiedzą doskonale, że w pakiecie do nich dostali też mistrzów czynienia plam. Upaprany obrus, dywan, ściany i ubranie. I co teraz? No - wyprać. Ok, bierzesz Vizira i za namową pana Zygmunta Chajzera pierzesz do bieli bielszej niż była wtedy, gdy to kupowałeś.