9 października 2014

Na ranczu

Co prawda nie to w Wilkowyjach, ale też trochę jakby na wsi. Wieś - nie wieś, kanaliza jest, a to najważniejsze. Przede mną pole, pole, łyse pole niemalże, ale już niedługo będzie stał tu mój dom. Znaczy się NASZ. Nie mogę się tego doczekać. Fakt, jestem dosyć niecierpliwa, i to nie tylko w tej kwestii. Ale wiem, że nagroda będzie na prawdę sowita. Wcześniej rozważaliśmy opcję kupienia mieszkania od dewelopera i nawet znaleźliśmy ciekawe propozycje, ale czekać na klucze trzeba by było mniej więcej tyle co na własny dom. W tej sytuacji zdecydowanie wolę cztery kąty wymarzone przeze mnie! Dziękuję, postoję. 

Tutaj na razie wszystko zarasta trawą, kwiatkami, drzewami, szopkami - ot zwyczajna działka rekreacyjna. Niedługo - mam nadzieję - zmieni się w plac budowy. A mówiąc "niedługo", mam na myśli "za kilka miesięcy". Ile dokładnie - nie wiem. Może dwa, może pięć. Najpierw trzeba się uporać z papierologią, kurza stopa! To jest to, co kosztuje najwięcej czasu i najwięcej nerwów. Potem będzie już tylko lepiej. Dopóki nie zdarzy nam się sytuacja typu: ekipa dekarska urządza sobie zabawy z cyklu "rzut dachówką do celu", ewentualnie "co się stanie po zrzuceniu na ziemię palety dachówek"? Idiotyzm w czystej postaci, ale znam takie przypadki. Grunt to znaleźć solidnych podwykonawców, którzy zachowują minimum szacunku do inwestora, materiałów i własnej pracy. Za bubel nie mam zamiaru płacić!

Wstępne, bardzo optymistyczne wizje zakładały, że do nowego gniazda przeniesiemy swoje toboły na wiosnę 2014. Matulu najdroższa, kiedy to było i o czym ja wtedy myślałam?! Jakież to było naiwne. Wersja druga mówiła, że roczek Oliwuli wyprawimy na swoim. Taa, jasne, akurat! Niedawno dopiero złożyliśmy wniosek o pozwolenie na budowę. Do końca roku zdążylibyśmy postawić co najwyżej karton! Trzecia opcja to przeprowadzka na jesień 2015 (wersja optymistyczna) lub wiosnę 2016 (wersja realistyczna).


Dziwnie jest tak siedzieć w białym plastikowym fotelu na naszym ranczu, ze świadomością, że niedługo to wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej. Rabaty będą w innych miejscach, wszystko przekopane, przemeblowane, a gdzieś tutaj ustawimy piaskownicę dla maludy. Czasem czuję, że to wszystko to bajka, że to się nie uda, albo, że miną setki lat, nim to wszystko się urzeczywistni. Ale częściej wiem, że jednak to marzenie jest na wyciągnięcie ręki i właśnie teraz, w tej chwili, jesteśmy o wiele bliżej niż dalej, że jak już się zacznie, to czas minie szybko. A potem będzie tylko mrugnięcie okiem i obudzimy się przygarbieni w małżeńskim łożu 2x2, mając siedemdziesiątkilka lat, spojrzymy na siebie i będziemy mieć pewność, że warto było poczekać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz