10 grudnia 2014

Wzdychanina

Dzisiaj wzdycham do pęczaku, buraczków i krokieta. Klawiatury nie mam zamiaru męczyć, bo temat jest, oj i to nawet bardzo. A wręcz dwa. Po pierwsze oddaję hołd, tak przy wszystkich, rutynie i przyzwyczajeniom. Po drugie, po zeszłotygodniowych łupach zakupowych, będących skutkiem Dnia Darmowej Dostawy, mogłabym mieć kurierów powyżej uszu. Ale nie. Tego dzisiejszego wyczekiwałam przy szybie w pozycji "na glonojada". 

Jestem z siebie dumna. To znaczy z nas, z całej naszej trójki. Wprowadzanie stałych punktów dnia to rzeczywiście wielkie, wielkie ułatwienie i dla rodziców i dla dziecka. Nie wierzyłam dopóki nie spróbowałam. Postanowiliśmy sobie któregoś dnia, że zaczniemy od usypiania. Męczące było zasypianie Oliwuli między 21:00 a 23:59, każdego dnia inaczej, zależnie od jej drzemek i humorów. Basta! Rytuał wieczorny został uszeregowany kolejno: kolacja, bajeczka ("Przygody kota Filemona" - ta i tylko ta  czytana jest przed snem), buziaczek i kołysanka ("Siwa chmurka" - ta i tylko ta). Moc ma też gra świateł, do czytania zapalamy specjalną lampkę, a potem gasimy prawie wszystko, zostawiając w pokoju półmrok. Czasem uda się maluśkę utulić i uśpić w 5 minut, a czasem nawet 40 minut nie wystarcza. Gardło już boli od śpiewania po raz pięćdziesiąty ósmy "maaałe dzieeci mrużą już oooczka", gęba raz po raz rozdziawia jak śpiewającemu jakby miał zaraz ewoluować w hipopotama, a maluda wierci się po łóżeczku jak wiertarka. No ale dobra, w końcu i tak zasypia - nie ma wyjścia. Dzięki temu wszystkiemu wie już co po czym następuje i godzina zasypiania najczęściej oscyluje w okolicach 22. No!

Z kolei dzisiejsza przesyłka, w sumie nie do mnie, a do mojego lubego... Chociaż nie, do mnie też... i do maluśki też. Jakby się tak zastanowić... W każdym razie przyjechały gadżety na imprezę urodzinową!! Nie mogę uwierzyć, że to już tak blisko. 21 dni do urodzin, 24 do przyjęcia. Będzie się działo!

Dziękuję, Kasiu :)

Zastanawiam się jeszcze czy Olive pokona kolejną barierę i przetupta swoje urodziny? Idzie... hm, "wychodzi" jej to całkiem nieźle, to znaczy pierwsze próby. Staje przy meblach, chce chodzić trzymana za ręce. Na razie to nie są długie dystanse, trzeba chronić ten malutki kręgosłup jak najdłużej, ale z dnia na dzień widać postępy. Nie napalam się na nic, zobaczymy jak będzie. Póki co radzi sobie, jak na moje rozmaślone oczy, całkiem dobrze. Najważniejsze, że próbuje i jej się to podoba. A dopiero co była taka mała, mała ta moja Olive...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz