22 grudnia 2014

Przedświąteczne turbulencje

Co to jest "sprawiedliwość losu"? Nie mam zielonego pojęcia. Chyba nie ma czegoś takiego. Jak napisał pan szanowny Michał Rusinek: Człowiek się uczynnym być stara, a tu kara? I to za co? Za darmochę. Za miłość do ojczyzny. Albo "bo tak postanowiłem" (ten los okrutny w sensie). Dwa dni do świąt zostały a ja leżę zdechnięta.

Źródło: http://petracarter.files.wordpress.com

Mężulo pracuje w domu, to też ma kto zerknąć na Oliwulencję z gracją stąpającą krok za krokiem, stupusia za stupusią, wzdłuż łoża naszego małżeńskiego pod tytułem sofa z Bodzia. A ja na tym łożu plackiem padnięta, z nogami podkurczonymi, popijająca miętowy eliksir, zastanawiając się co to za cholerstwo się do mnie przyplątało, że mnie tak żołądek boli? Zamiast  korzystać ze szczerych chęci sprzątania, polerowania wszystkich mebli i podłóg na błysk, ja sobie leżę i... i leżę. 

Ale co tam, "bądź bohaterem w swoim domu", mówią, "możesz więcej niż myślisz", mówią, "wstań, powiedz nie jestem sam", mówią. To trzeba się zebrać do kupy i ruszyć dupsko. Nie ma, że boli. Dom trzeba ogarnąć. Nie ma to jak święta w czystości i porządku. Z Olive krążącą tu i tam i tak za chwilę wszystko będzie wyglądało jak przedtem, ale chociaż na krótko będę mieć tę satysfakcję. No to co: szmat do ręki i jechane. A żołądek bolący? A żołądek to weź się pan zamknij. Nie mam czasu na takie rzeczy.

Druga sprawa, tak trochę nawiasem, a trochę postscriptum. Nie było tego w planach, ale pisząc o "stupusiach" mi się przypomniało: czy komuś jeszcze zdarza się pomyśleć jedno, chcieć powiedzieć drugie, a w efekcie stworzyć trzecie? Tak powstają neologizmy, nowe słowa. Któregoś dnia w czasie zabawy chciałam Oliwkowe stopy nazwać jednocześnie też stupuchami, a w końcu usłyszałam, że powiedziałam ani nie "stupuchy", ani nie "stopy". Powiedziałam "stópy". No świetnie, chyba za wolno myślę w stosunku do tempa kłapania dziobem. Ale przynajmniej trochę się dzięki temu wszyscy pośmialiśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz