11 listopada 2014

Święto razy trzy

Dzisiaj Narodowe Święto Niepodległości. Tego dnia Poznań, moje rodzinne miasto, obchodzi też imieniny ulicy Św. Marcin (nie, nie Św. MarciNA!). Wielka impreza, kolorowy pochód ze św. Marcinem na czele (jedzie konno w stroju rzymskiego legionisty), który później odbiera klucze do bram miasta. Ale nie odbiera ich, jakby się mogło zdawać, od świętych Piotra i Pawła, lecz od... króla Ryszarda Lwie Serce, naszego szanownego prezydenta. Tymczasem my zdradzamy trochę naszą tradycję i jedziemy dziś w zupełnie inne miejsce.




Trochę żal, bo oprócz wielu zabaw, konkursów, pokazów i koncertów, będzie można na straganach zakupić przepyszne rogale świętomarcińskie. Biały mak z bakaliami, ciasto półfrancuskie i orzechy. Przysmak nie byle jaki, uznany poza granicami naszego kraju, w 2008 r. wpisany przez komisję Wspólnoty Europejskiej do rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych nazw geograficznych w UE. Taka słodycz niesie za sobą też, niestety, wielki tobół kilokalorii. W jednej sztuce ważącej ok. 250 g jest ich ponad 600. Żeby to spalić, trzeba by zachrzaniać na rowerze przez godzinę. Albo półtorej godziny szarpać brzuszki. Ale co tam, raz w roku można zaszaleć. Wiem, tak samo się mówi na Andrzejki, Boże Narodzenie, Tłusty Czwartek i Wielkanoc. A potem kupuje się gazety z poradami "jak schudnąć do wakacji". Cicho, do wakacji jeszcze daleko! 


Oczywiście każda cukiernia ma swój sprawdzony przepis na rogala, ale idealne są te z orzechami włoskimi. Pychota! Cena, jak można się domyślić, powala (nawet 45 zł/kg), ale choć wszyscy narzekają, rogale kupują - bo bez nich nie da się przeżyć 11 listopada (i okolicznych dni). To nie tylko święto narodowe, nie tylko imieniny głównej ulicy naszego miasta, ale też wielkie święto wszystkich łasuchów!

No dobra, ale jak pisałam na początku, my jedziemy dzisiaj gdzie indziej, bardziej na południe, do Wrocławia. W październiku otwarto tak Afrykarium, a dla człowieka, który od dzieciaka uwielbia podróże i podziwianie dzikiego zwierza, po prostu muszę tam pojechać. Przeraża mnie tylko wizja kolejek długich na 3 godziny stania. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle (chociaż kto wie, w końcu dzisiaj 11 listopada). A w razie czego - że co kawałek stoją tam ławeczki, tak jak u nas, przy każdym punkcie doładowań karty PEKA. Relację z wycieczki zdam wkrótce. Tymczasem - dobrego dnia i smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz