25 września 2014

Gorączka środowej nocy

Kiedy piszę te słowa, jest już po godzinie 23. O tej porze powinnam chrapać jak suseł, tym bardziej po zaliczeniu tak fatalnego i męczącego dnia. No i maluda też swoje trzy grosze dorzuciła, co nie zdarza jej się często. O zachodzie słońca tak się cieszyłam z wizji wygodnego łóżka, świeżuteńkiej pachnącej pościeli i snu "dopóty, dopóki maluśka nie zawoła o mleko". I wszystkie te moje rozkosze wzięły w łeb. Poleciały z dymem, kominem.


Po raz kolejny, w razie gdyby ktoś jeszcze tego nie przyswoił, powiem, że jesień kojarzy mi się z zimnem, szarówą i deszczami. I choć statystycznie, synoptycznie i klimatycznie najmokrzejszym miesiącem w roku jest lipiec (pewnie ze względu na urlopy nad wodą), to jednak jesień nie pozostawia na nas suchej nitki. Ale tu nie o opady się rozchodzi, a o temperaturę. Jak mówi pan pogodynka (pogodynek?) z radia, na zewnątrz "zimno jak w psiarni". Co gorsza, w domu wcale nie jest lepiej. Dlatego kupuje się koksa i rypie do pieca, co by muskuły wyrobić i atmosferkę podkręcić.

Wszystko ładnie, piknie, ale! Gorzej, jak na tym piecu tempka podskakuje do setki i ciągnie wyżej, a z przyjemnego ciepełka zaczyna się robić fińska sauna. Taką właśnie saunę mam ja w domu dzisiaj. Spać nie idzie, kręcę się, wiercę po tym łóżku, poty wylewam i niestety profanuję cudną świeżość czystej pościeli. Słyszę, że Oliwula też się miota po swoim królewskim łożu i co chwilę pojękuje. Tylko mój szanowny ślubny jest nie do zdarcia i hula pewnie gdzieś na Tahiti, popijając dinka z orzecha kokosowego. Byle od tego upału mu się ten drink nie zagotował!

Leżę jeszcze, sprawdzam fejsa (taa, to już uzależnienie) i wreszcie wstaję, bo tak to tu się spać nie da! Córa rozkopana śpi w poprzek łóżeczka, pewnie zaraz się obudzi. To niezdrowo spać w takiej gorączce. Pierwsza myśl: okno. Otworzyć. Szeroko i natychmiast. Co też czynię w kolejnej sekundzie. A że grzejniczek bezpośrednio pod nim, toteż cały skwar od razu znajduje ujście. Prawidłowo. Możesz wrócić nad ranem, kiedy znów będą nam zamarzać rzęsy! Nie wróci, wiem. Dlatego w ruch pójdzie wtedy malutki piecyk elektryczny.

Póki co moim celem jest pokój wychłodzić do temperatury zdatnej do swobodnego i wygodnego śnienia. Nie mam zamiaru przegrzewać dziecka, o nie! Oho, mąż też zaczyna się wiercić na łóżku. Pewnie mnie szuka, a ja siedzę sobie na korytarzu i skrobię ołówkiem te słowa. Zaraz tam wrócę, zamknę okno i pozwolę sobie i swojej rodzinie na zdrowy, spokojny, głęboki sen. Oczywiście "dopóty, dopóki maluśka nie zawoła o mleko".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz